Brydż na Paraolimpiadzie?
Często słyszymy, że brydż to sport bez ograniczeń. I racja: widziałam siedmiolatków, niemogących się doczekać kolejnego rozdania, a na sto trzecich urodzinach świetnej brydżystki grałam właśnie z nią. Internet sprawił, że granice przestały się liczyć. Kłopot z chodzeniem? Siadamy na N-S. Trudności z mówieniem czy słaby słuch? Są bidding-boxy, wszystko widać. No właśnie. Może jednak nie wszystko...
Mamy w Polsce grupę kilkudziesięciu regularnie grających niewidzących lub niedowidzących brydżystów. Jurka Czeszewskiego (WK 4) poznałam na kursie instruktorskim w Stasikówce. Zmarłego niedawno Piotra Łożyńskiego – podczas gali Mistrzów Sportu w hotelu GROMAN pod Warszawą. Mistrzów niewidzących, z rozmaitych dyscyplin. Brydż niewidomych rozwinął się w Polsce w latach siedemdziesiątych XX wieku. W 1996 roku odbyły się pierwsze mistrzostwa Polski, od 1998 są grane teamy, w 2002 urządzono indywiduela, od tego też czasu w Ustce są organizowane doroczne letnie zgrupowania.
W internecie znalazłam stronę poświęconą ułatwieniom dla niewidzących brydżystów. I tam przeczytałam historyjkę o Nationals z 2009, rozgrywanych w Waszyngtonie, podczas których team Mike’a Levinsona, wówczas już słabo widzącego, pokonał zawodników Jimmy’ego Cayne’a. Podobno było tak, że podczas meczu jeden z graczy Levinsona musiał odejść od stołu, gdyż odebrał pilny telefon z sądu. Zastąpił go kibic drużyny Cayne’a. I team z niedowidzącym Levinsonem i mało doświadczonym kibicem zwyciężył 141:140. „Zadziwiająca gra, ten brydż” – skomentował autor wpisu.
Jak grają niewidomi? Za pomocą kart oznakowanych alfabetem Braille’a (można kupić za ok. 70 zł, są nieco grubsze od zwykłych i bardziej „plastikowe”, żeby się za szybko nie zużywały), ale mogą też być zwykłe. Obecny na każdym turnieju asystent dyskretnie odczytuje zawodnikowi jego rękę, niewidzący gracze „szufladkują” karty, czyli przy pomocy asystenta lub sędziego układają je kolorami między palcami jednej ręki. Licytacja przebiega za pomocą bidding-boxów i głosu. Po wyłożeniu stolika asystent odczytuje karty dziadka. I gramy. Jest jedno „ale”: liczy się karta powiedziana (trzeba mówić, co się zagrywa),a nie – położona (by wyeliminować pomyłki). Znalazłam informacje o „mówiących” bidding-boxach z wmontowanym czytnikiem, wyposażonych w słuchawkę dla niewidomego gracza, jednak u nas ich (jeszcze?) nie widziałam. Natknęłam się również na informację o urządzeniu dla słabo widzących – przypominającym okulary, lecz skomputeryzowane – e-sight, znacznie poprawiającym ostrość widzenia. Polecała je brydżystka Harriette Buckman, była przewodnicząca ACBL, bo tam też społeczeństwo się starzeje i rośnie liczba osób źle widzących. Tylko że to bardzo drogi sprzęt – kilka tysięcy USD. Są również specjalne karty dla osób niedowidzących, z powiększonymi symbolami, niekiedy też z treflami oznaczonymi na zielono i pomarańczowymi karami. Dostałam mail od twórcy bezpłatnej aplikacji dla grających na BBO Johna Lambego z Wlk. Brytanii: „Nazywa się BBO Visual Assist, jest dostępna w sklepie internetowym Google Chrome i bezpłatna”.
We wspomnieniach Zii Mahmooda Brydż i ja, które przetłumaczyłam na polski, znalazłam taką opowieść: „Grając w Kalkucie, poznałem niezwykłego młodego człowieka. Nazywał się Om Parkash Chaudry. Godny wyróżnienia nie tylko z powodu wysokich umiejętności brydżowych, lecz i dlatego, że był niewidomy. Co więcej, nie grał kartami oznakowanymi alfabetem Braille’a. Siedzący za nim przyjaciel szeptał mu, jaką kartę podnosi w rozdaniu. Tylko raz mu to mówił. Podobnie, gdy Om rozgrywał, przyjaciel podpowiadał mu, jakie karty leżą w dziadku. Om głośno oznajmiał, co kładzie, czy grał w obronie, czy rozgrywał. Mylił się bardzo rzadko, grał rozdanie za rozdaniem w normalnym tempie.
Kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy, zrobił na mnie tak wielkie wrażenie, że spytałem, czy zagra ze mną. Zgodził się i kilka dni później wzięliśmy udział w turnieju par. Doszliśmy do połowy, zajmowaliśmy całkiem niezłą pozycję, kiedy nagle zgasło światło, rzecz w Indiach zwyczajna. Gra się zatrzymała, jednak Om, nieświadom tego, co się stało, zadysponował kartę z dziadka.
– Musisz zaczekać, prąd wysiadł – poinformowałem. – Zanim zdałem sobie sprawę, co mówię, Om odparł: – Przepraszam, zapomniałem, że wy umiecie grać tylko przy świetle. – Całkiem niewinna uwaga, a zarazem – nauczka równie cenna w brydżu, co i w życiu. Postaw się na miejscu drugiej osoby. Z jej punktu widzenia sprawy mogą wyglądać zupełnie inaczej”.
Wszystkim znającym angielski polecam także książkę The Cardturner Louisa Sachara. Pochłonęłam w dwa dni tę opowieść o niewidomym brydżyście i jego pomagierze, 17-latku, który początkowo nie ma zielonego pojęcia o grze, jednak asystując wujowi, zakochuje się w brydżu (i brydżystce…). Fantastyczna lektura, staram się wydać tę książkę po polsku.
Kiedy zainteresowałam się tematem, poszukałam podobnych grup poza Polską. Nie ma ich wiele, jednak przed pandemią skontaktowałam się z Holendrami (robili coroczny turniej o mistrzostwo kraju), z Grekami (jedna grupa grała, druga się organizowała), we Francji (niewidzący spotykali się co tydzień w jednym z paryskich klubów), z Duńczykami (grali w Kopenhadze). Są gracze w Chorwacji, Belgii, Stanach, Nowej Zelandii. Odezwali się do mnie niewidzący gracze z Kanady, zainteresowani są Finowie. Cytowany Zia obiecał zasięgnąć języka w USA i Wielkiej Brytanii. Jeśli uda się zainteresować zawodników z kilku krajów, spróbujemy zorganizować w Polsce turniej międzynarodowy. Pomoc już zadeklarowały organizacje CROSS i OLIMP, liczymy na PFRON i Polski Komitet Paraolimpijski. Nasz kraj zainicjował starania o włączenie brydża do grona dyscyplin paraolimpijskich. Z upoważnienia prezesa Marka Michałowskiego spotkałam się z prezesem Polskiego Komitetu Paraolimpiijskiego, Łukaszem Szeligą. Jest szalenie przyjazny i pomocny. Musimy zacząć od stworzenia sekcji brydża przy Polskim Komitecie Paraolimpiijskim. Jako że brydż to gra bez barier, jedynym wyróżnikiem są problemy ze wzrokiem i od grupy niewidzących i słabowidzących chcemy zacząć. Komunikaty dotyczące tej inicjatywy trafią do organizacji regionalnych w Polsce i zagranicą, poczekamy na reakcję i zależnie od wyników podejmiemy dalsze działania. To proces wieloletni: najpierw muszą się odbyć rozgrywki lokalne, później – międzynarodowe, na wszystkich kontynentach, a później – może szlem na Paraolimpiadzie? Wszelką pomoc witamy z otwartymi rękami!
Małgorzata Maruszkin