O fair play w brydżu i o tym, ze dobro wraca
W kwietniu tego roku po raz pierwszy w historii odbyły się Mistrzostwa Polski Dzieci. Po raz pierwszy w historii imprez młodzieżowych organizator (Tomasz Kopka) przewidział przyznanie nagrody za zachowanie FAIR PLAY - tą nagrodą był całkiem poważnych rozmiarów pluszak - MIŚ FERPLEJ. Zostałem wytypowany do wręczenia Misia i wygłoszenia krótkiej laudacji na cześć bohaterki - Livii Vincenz-Popendy, która nie bacząc na swój wynik pomogła przy stole przeciwniczce. To pierwsza część opowieści.
Druga część miała miejsce pół roku później, w minioną niedzielę, podczas turnieju par dziewcząt Mistrzostw Polski Młodzików. Livia w ostatniej rundzie mierzyła się z m.in. z moją podopieczną, 9-letnią Tosią Chmielewską. Tosia po ostatnim rozdaniu pochwaliła się, że właśnie zapisała maksa, ale że spadł jej wynik końcowy i osunęła się o jedno miejsce, z drugiego na trzecie - coś wydało mi się nie tak. Po sprawdzeniu zapisu okazało się, że dziewczęta w tabeli wyników mają zero, a nie maksa. W konsekwencji dalszych zdarzeń okazało się, że... siedziały na złej linii. W dwóch pierwszych rozdaniach, w których dziewczyny miały dwa pełne maksy, niestety też. Wiadomo było, że przywrócenie sprawiedliwości zepchnie Tosię z podium (dostanie maksa zamiast zera, ale też dwa zera zamiast dwóch maksów). Tu - historia pary. Po zgłoszeniu tego faktu sędziemu - faktycznie Tosia z koleżanką spadły poza podium, a trzecie miejsce zajęły jej rywalki, w tym... Livia, która dawno była już w pokoju hotelowym, w przeświadczeniu, że zajęła szóste miejsce. Zgłaszając błąd linii przy stole, nie miałem świadomości, że Livii może to dać medal, choć miałem pewność, że Tosia go straci. Ale gdy to nastąpiło - potwierdziło się, że dobro wraca, a postawa fair play bywa nie tylko dostrzegana, ale i nagradzana czasem wbrew naszym przypuszczeniom.
Gratuluję Livii postawy, Jej partnerce - medalu. Ale Tosi z partnerką - również gratuluję równie wspaniałej postawy, bo choć wiedziały, że medal przepadł, postąpiły słusznie, przyznając, że grały na złych liniach (pamiętały wszystkie rozdania). Pogodziły się zresztą z tą sytuacją bez złości czy łez, co też jest godne wspomnienia.
Bierzmy przykład z dzieci stawiających pierwsze kroki w brydżowym świecie. I napiętnujmy sytuacje, w których zapomina się o szlachetnych gestach w pogoni za wynikiem procentowym czy nagrodą finansową albo innymi profitami płynącymi z nieczystej gry.
Marcin Kuflowski